Kiedy zbyt dużo myślisz ,dużo czytasz twój umysł podświadomie naprowadza cię na ścieżki trudniejsze,wysypane gorącym żarzącym się żwirem,który w dodatku boleśnie kąsa twoje drobne,delikatne stópki.Mimo,że dopiero wkładasz swoje pierwsze buty i próbujesz iść.Ale ty dużo myślisz,tak wiele wiesz i doskonale zdajesz sobie sprawę,że nawet ścieżka wyscielona miękkim,wilgotnym jak biszkopt mchem nie jest warta tego,aby rezygnować z ostrych żarzących się kamieni.
Ironia rządzi się swoimi prawami też chce być wyimaginowanym elementem rozmowy pseudointelektualistów,nieoczytanych,interesujących się polityką i gderkaniem filozoficznym.
"Carpe diem" domena ludzi żyjących w zamkniętych farsowych pudełeczkach z drewna pomalowanego białym złotem.Nie mogąc pogodzić się z przynależnością do wieku srebrnego dziadzia Homera.Chcą być złotem,myślą wykraczać poza horyzont Olimpu gór czy wyspiarskich mórz.Tyle w nas zostało ze szczerych serc trojanów walecznych.
Walą się mury,wiatr rozwiewa piasek.Uwidaczniają się ślady małych,drobnych stóp na scieżce wysypanej żarem.Zaraz obok polana obrośnięta mchem,gdzie nie widać już palcy. Zostawiając ślady,idąc ku nieskończoności,do swego przyjaciela,ku wrota piekieł.Nie bojąc się prawdy,zasmakowania cierpkości słonych łez.Być tym,który kaleczy swe bose stopy po to aby wpół martwa zwierzyna mogła poczuć powiew wiatru,delikatny dotyk trawy zielonej u swych bosych stóp.
Ironia rządzi się swoimi prawami też chce być wyimaginowanym elementem rozmowy pseudointelektualistów,nieoczytanych,interesujących się polityką i gderkaniem filozoficznym.
"Carpe diem" domena ludzi żyjących w zamkniętych farsowych pudełeczkach z drewna pomalowanego białym złotem.Nie mogąc pogodzić się z przynależnością do wieku srebrnego dziadzia Homera.Chcą być złotem,myślą wykraczać poza horyzont Olimpu gór czy wyspiarskich mórz.Tyle w nas zostało ze szczerych serc trojanów walecznych.
Walą się mury,wiatr rozwiewa piasek.Uwidaczniają się ślady małych,drobnych stóp na scieżce wysypanej żarem.Zaraz obok polana obrośnięta mchem,gdzie nie widać już palcy. Zostawiając ślady,idąc ku nieskończoności,do swego przyjaciela,ku wrota piekieł.Nie bojąc się prawdy,zasmakowania cierpkości słonych łez.Być tym,który kaleczy swe bose stopy po to aby wpół martwa zwierzyna mogła poczuć powiew wiatru,delikatny dotyk trawy zielonej u swych bosych stóp.
Komentarze
Prześlij komentarz